sobota, 14 stycznia 2017

Krok trzeci

Nadia
Został dzień do egzaminu. Już jutro miałam udowodnić innym o swoich umiejętnościach. Bałam się, że polegnę. Spakowałam już przybory, które ostatnio zakupiłam w towarzystwie Lucasa. Mam nadzieję, że przyniosą mi szczęście! 
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Idzie moje wsparcie duchowe-pomyślałam i pociągnęłam za klamkę.
- Hello my friend! – Powiedziała radośnie Anna jednocześnie salutując – Jutro ważny dzień, dlatego dzisiaj musisz  się zrelaksować. Nie myśl za dużo i nie kalkuluj. Dlatego pomyślałam o ...
- Nie chcę nigdzie wychodzić- wyprzedziłam ją.
- Ty chcesz zostać w domu? Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. No cóż, w takim razie przez jakiś czas będziesz skazana na moje towarzystwo.
- Z wielką przyjemnością- powiedziałam i przytuliłam Annę na powitanie- Chcesz coś do picia? -zapytałam.
- Nie, na razie nie.
Usiadłyśmy wygodnie na sofie szukając odpowiedniego kanału w telewizji, ale nic mi nie odpowiadało.
- Co byś zrobiła, jakbym puściła ci fale radiowe?- usłyszałam zaskakujące pytanie.
- Kazałabym ci to wyłączyć – roześmiałam się – a skąd u ciebie takie refleksje?
- Na zajęciach tak zrobili. Na początku wydawało mi się to bez sensu. Kompletna strata czasu, ale wnioski wysunięte przez prowadzących spodobały mi się. Nie żałuję, że tam poszłam.
- Ciekawe metody stosują, nie powiem.
- Tak! Jestem pozytywnie zaskoczona – stwierdziła Anna przechodząc do szczegółowej opowieści zajęć. Przyznam, że pierwsze słyszę o Trichophobi. Cieszę się, że jej się tam podoba, może właśnie tego teraz potrzebuje.
- A na koniec zajęć zauważyłam dziewczynę, ale nie mogę przypomnieć sobie imienia. Chodziła z nami do szkoły. Dokładnie do liceum. Prymuska, odbierała nagrody za najlepszą uczennicę szkoły, później absolwentkę.
- Ach wiem! To Betty! Tylko nie spodziewałabym się, że możesz właśnie ją tam spotkać. To do niej nie podobne. Zawsze pełna energii. Jej życie wydawało się idealne. Chciała iść na medycynę, ale czy tak się stało?
- Wiedziałam, że będziesz ją znała!
- Robiłam z nią różne projekty w szkole, akcje i inne duperele. Sympatyczna i dobra dziewczyna. Jeśli dzieję się coś złego w życiu Betty, to szczerze jej współczuje. Może powinnam się do niej odezwać?
- Tak nagle? A jeśli coś będzie na rzeczy to wydaję mi się, że nie da sobie pomóc wręcz będzie do ciebie negatywnie nastawiona.
- Nie utrzymywałam z nią bliskiego kontaktu, ale zapytać co u niej zawsze można.
- Przypomniało ci się o niej po trzech latach. Wtedy kiedy twoja przyjaciółka spotkała ją na spotkaniu grupy z problemami.
- Pieprzyć jak to będzie wyglądać. Jeśli się tam zapisała to jest zdesperowana. Muszę się z nią spotkać.
- Jak wolisz, żebyś się nie rozczarowała- westchnęła Ann.
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam leżący szkicownik.
- Właśnie bym zapomniała,  coś dla ciebie mam- powiedziałam podczas wstawania z sofy- Miałam małą wycieczkę z Lucasem, a efektami były małe zakupy. O tobie nie zapomniałam. Mam nadzieję, że ci się spodoba- oznajmiłam i z uśmiechem podałam Annie szkicownik.
- Ojejj jaki piękny! Jest cudowny naprawdę. Gdzie go zdobyłaś?
-Lucas odkrył sklep dla nas na obrzeżach miasta. Oczarował mnie tym miejscem.
-Zabierzesz mnie kiedyś tam?
- Jasne!
- Teraz na pewno naszkicuję wyjątkowy zamek dla ciebie.
- Hahah jeszcze to pamiętasz! Jednak zdajesz sobie sprawę, że bardziej interesowałby mnie dokładny projekt budowy aczkolwiek szkic byłby symbolem początku pracy nad moją budowlą więc czemu nie.
- Kiedy dostałam się na architekturę trułaś mi przez dobre parę miesięcy, że moim pierwszym zakończonym projektem będzie wielkie przedsięwzięcie, czyli budowa zamku dla księżniczki Nadii. Więc jak mogę tego nie pamiętać?
- Oh taki szczegół z życia, uciekł mojej uwadze, wybacz. Ale zaprojektujesz mi zamek?
- Tak na wzgórzu.
- Właśnie tak- krzyknęłam i uśmiechnęłam się szeroko, jak mysz do sera.
- O Jezu uśmiechnęłaś się tak szeroko, że przypomniało mi się,jak Mats rzucił kulkę papierową i trafił nią prosto do twojej buzi. Jaką wtedy miałaś minę. Bezcenną! Twoje oczy były takie duże, jak bułeczki.
- Chyba chciałaś powiedzieć jak pięć złoty- poprawiłam roześmianą przyjaciółkę.
-Nie bo bułki są o wiele większe! Stałaś i nie wiedziałaś co robić. Po czym wyjęłaś kulkę, naplułaś na nią i rzuciłaś w kierunku chłopaka z nadzieją, że mu oddasz.
- Ta tylko, że nie trafiłam w niego, tylko w tyłek nauczycielki.... była schylona i tłumaczyła zadanie Nancy, a w konsekwencji wyszło tak, że zrobiłam to wszystko specjalnie, eh.
- To było zabawne, śmiałam się chyba najgłośniej i dlatego dostałam uwagę – podsumowała Anna.
-Ty wcale nie byłaś lepsza! Robiłaś z chłopakami wisielca.
-Oni mnie podpuszczali, a ja się dawałam.
- Kto normalny daje sobie przywiązywać warkocze do stojaka na mapy!? Jeszcze oni podnosili go na najwyższą wysokość. A ty wisiałaś z bananem na twarzy.
- Dobrze, że miałam mocne włosy
Parsknęłam śmiechem- to nie od tego zależy! Najlepsza akcja była, jak nie zdążyli cię odpiąć i wszedł profesor. Byłaś czerwona jak burak.
- Pierwsze, co powiedział Pan Steward to: A gdzie są moje mapy?
Obie zarechotałyśmy. Chodziłyśmy ze sobą do klasy przez gimnazjum i liceum. Mamy co wspominać.
- Dobra zbieram się, muszę iść do pracy. Trzymaj się i na pewno wszystko będzie dobrze!
- Dzięki wisielcu!
Minęło parę godzin i zdecydowałam się na pójście spać. Odwlekałam ten proces, bo nie chciałam następnego dnia, ale przecież to nieuniknione.
***
-Witam na egzaminie podsumowującym. Składa się on z części teoretycznej i praktycznej.
Dalej poruszono znane mi formułki. Byłam rozluźniona. Skupiłam się tak, jak mogłam najbardziej. Napisałam wszystko, wykonałam szkice projektów ubrań oraz uszyłam jedną z wylosowanych rzeczy. Wszystko skończyło się w godzinach popołudniowych. Około czterech godzin trwała moja męczarnia. Zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń i sms od Lucasa:
,,Czekam na ciebie w samochodzie."
Uwielbiam to, mógłby chociaż napisać, gdzie zaparkował... 
Na szczęście zlokalizowałam go bardzo szybko. Gdy wsiadłam do auta Lucas przytulił mnie na powitanie, później pocałował delikatnie w szyję . Przeszedł mnie lekki, ale przyjemny dreszcz.
- I jak ci poszło?- rzucił
-Sama nie wiem, zrobiłam to co miałam zrobić, ale czy wszystko dobrze to nie jestem pewna. Wyniki będą w najbliższych dniach.
-To nie ma tragedii, najważniejsze. Odetchnąłem trochę.
-Chyba bardziej ja odetchnęłam. Już dawno się tak nie denerwowałam, ale podczas egzaminu nie myślałam o tych warsztatach, bo bym chyba zwariowała!
- Domyślam się. Co powiesz na to żeby zrobić sobie wycieczkę. Zważając na to, że jesteś zmęczona to tylko po Sztokholmie.
- Czemu nie, ja masz jakieś główne cele?
-Nie wiem pojedźmy pierwszym lepszym pendeltagiem
- Taki ryzyk-fizyk
- Tak właśnie!- powiedział, spojrzał łobuzersko i pociągnął mnie za rękę, tak, że musiałam kawałek pobiec.
Szliśmy razem przez ulice Sztokholmu. Uwielbiałam to miasto. Było przepiękne i tajemnicze. Najbardziej lubiłam centrum. Mogłabym godzinami tam przebywać. Czasami po prostu przyglądałam się budynkom, naturze i moja wyobraźnia działała, a ja czułam się błogo. Lucas zapewniał mi bezpieczeństwo. Przy nim nie martwiłam się o nic. Podczas całej drogi trzymał mnie za rękę. Miał delikatne dłonie i zadbane paznokcie. Czasem zastanawiałam się, czy używa jakiegoś kremu, bo jeśli tak to z wielką przyjemnością bym sobie taki zakupiła. Nigdy go o to nie pytałam.
-Używasz kremu do rąk?- wypaliłam.
Zaczął się śmiać. Śmiał się i śmiał i .. śmiał. I przestał. Zatrzymał się pytając:
- A jaki ty polecasz?
Westchnęłam i pokazałam mu język. Znów zaczął się śmiać i puścił mi oczko. Nagle przybliżył twarz. I pocałował mnie. Wyszło mu to. 
Pocałunek był delikatny - ale namiętny, gorzki- ale słodki. Chyba po prostu był idealny.
 Dla mnie. 
Kontynuowałam tę czynność. Nasze ciała były bardzo blisko siebie.
- Te młode na ulicach tylko się obściskują, kto ich tego nauczył...- usłyszeliśmy uwagę starszej pani, która spowodowała, że Lucas całował mnie mocniej, dłużej, bardziej nachalnie . Poczułam coś mokrego na mojej ręce. Chyba zaczynało padać. Jednak nie przeszkadzało nam to. 
Otulił nas płaszcz deszczu. Czułam się tak, jakby na chwilę zatrzymał się czas. Nie dbałam o nic. Nie obchodziło mnie nic oprócz
NIEGO
Wszystko przesiąkło jego zapachem, dotykiem i smakiem jego ust. Staliśmy w objęciu całkowicie mokrzy, po moim ciele spływały krople deszczu. Czułam, jak moja koszulka całkowicie przemaka powoli uwidaczniając sutki. 
- Deszcz sprawił, że masz większy biust- szepnął
- Pieprz się
- Z tobą? Zawsze
- Jesteś okropny
-Wiem- szepnął.
- Ale tylko czasami- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Nagle podniósł mnie delikatnie łapiąc mnie za pośladki. Trzymałam się za jego szyję,  nie  przestając go całować.  Lucas niósł mnie w nieznanym kierunku. Krople coraz mocniej uderzały o nasze ciała. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi samochodowych. Mężczyzna delikatnie położył mnie na siedzeniu jednocześnie go opuszczając.
- Wiesz co? - szepnął- jeszcze nigdy nie robiłem tego w aucie.
- Czas to zmienić- powiedziałam rozpinając mu guziki od koszuli. Uwielbiałam jego ciało. Delikatne mięśnie rysowały się na całym ciele.  Subtelność Lucasa mieszała się z ostrymi rysami twarzy i nonszalancją, którą posiadał. Ta mieszanka sprawiała, że pożądałam go w każdej chwili. Kiedy pozbawił się koszuli mimowolnie kreśliłam dłonią linię na jego klatce piersiowej. Dotyk zimnej ręki powodował pojawienie się dreszczy na skórze Lucasa. Mężczyzna nachylił się do mnie i zaczął od wolnego pocałunku w usta. Całował mnie po szyi samymi kącikami ust przechodząc powoli do biustu.  Nagle wsunął rękę pod bluzkę dotykając moich piersi.  Krople deszczu spływały mi z włosów  i przechodziły przez całe moje ciało.
- Jesteś cała mokra
- Nic nie mów- skwitowałam 
Lucas przysunął mnie do siebie. Rozpięłam guzik jego spodni. Ręka Lucasa jest zatopiona w mojej bieliźnie. Powstrzymuje go na chwilę, by zdjąć majtki. Kolejny raz przysuwa się się do mnie.Unosi biodra i wchodzi we mnie. Przechodzą mnie ciarki. Nikt z nas nie krzyczy, nie wydaje odgłosów. Słyszę krople obijające się o dach i szyby samochodu. 
- Mocniej- dyszę
Robi to. 
Jęknęłam. Lucas całuje mnie namiętnie jednocześnie zagłębia się dalej powodując, że zaczynamy krzyczeć. Moje mięśnie są napięte, a nasze ciała współgrają ze sobą.
- Jesteś moją niekończącą się podróżą- szepnął
- A ty niezmierzonym oceanem 
Wybuchnęliśmy śmiechem.  Uległa poddałam się dalszym jego działaniom

                                                                               Betty

Nie chciałam odwiedzać rodzinnego domu, ale byłam zmuszona. Chyba najbardziej ze względu na Zoey- moją młodszą dziesięcioletnią siostrę. Kiedy otwierałam drzwi wszystko mnie przytłaczało. Wiedziałam, że nie da się zatrzymać biegnącego czasu ani zapobiec niektórym sytuacjom. To właśnie mnie najbardziej bolało. Już na powitanie poczułam okropny odór alkoholu. Ojciec znowu pił.
- Betty!- usłyszałam radosny krzyk Zo. Biegła do mnie i objęła moje biodra. Pocałowałam ją w czoło i przeszłam do dalszej części mieszkania. Panował tam bałagan. Nigdy nie sądziłam, że tak będzie. Mama zawsze dbała o dom, lubiła czystość czasami wręcz sterylność. Jednak teraz zaniedbuje jego każdy element, ale też swojego życia. Nie wiem czemu nie może przeprowadzić się do mnie z Zoey. Dlaczego nie próbuje niczego poukładać, tylko tkwi w toksycznej sytuacji. Nie jest szczęśliwa. Ciekawe czy cokolwiek sprawia jej radość.
- Mama znowu poślizgnęła się w łazience, coraz częściej jej się to zdarza – szepnęła Zoey
Nie skomentowałam tego. Czułam wściekłość. Dlaczego nie może się uwolnić? Dlaczego nie może spakować rzeczy i go zostawić. Rozmowa z pijanym tatą do niczego nie prowadzi. Teraz jest bardziej agresywny. Mówi się do niego, jak do szklanego odbicia. Gdy jest trzeźwy płacze, żałuje wszystkiego co zrobił, obiecuje poprawę. Tekst: ,, to już ostatni raz" słyszałam milion razy. Tylko z miesiąca na miesiąc jest gorzej. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że rodzice zapominają Zoey, która przeżywa to dwa razy mocniej. Chciałam się od nich odciąć. Wiem to egoistyczne. Choć to najłatwiejsze rozwiązanie, to jest ono dla mnie najtrudniejsze. Chciałabym po prostu zapomnieć. 
Jest to moja rodzina. Zmieniona, ale nadal ją kocham. Choć nie funkcjonują w niej już żadne moralne zasady.
- Gdzie jest mama? – spytałam
- Pewnie w sypialni
Wchodząc zobaczyłam leżące na boku, mogłabym dopuścić się do określenia skulone ciało. Spała, albo udawała, że to robi. Usiadłam koło niej na łóżku, była do nas odwrócona plecami. Dotknęłam zmęczonej twarzy mamy i musnęłam dłonią policzek rysując palcem kości policzkowe. Popłynęła jej łza. Wtuliłam się do boku. Mama odchyliła głowę i zobaczyłam całą twarz. Na części, na której spała miała dużego sińca. Zaczynał się pod okiem i wkraczał na policzek. Jej oczy były podkrążone, a cera zdawała się matowa i szara. Wyglądała strasznie. Nie umiałam nic powiedzieć tylko wydałam głośny jęk. Przytuliłam ją mocno do siebie. Dlaczego on to robił...
- Mamo musisz to zakończyć szepnęłam, chodź zamieszkasz ze mną, choć przez jakiś czas, proszę
- Kochanie nie potrafię.
- Martwię się, że ci coś zrobi
- To nic wielkiego, poniosły go emocje.
- Ty to tak nazywasz? Mamo on jest alkoholikiem. Nie kontroluje tego co robi. Znęca się nad tobą, krzywdzi cię.
Zapadła cisza.
Boisz się go? – szepnęłam.
- Zbyt bardzo go kocham, żeby go zostawić.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ojciec. Stukot, hałas. Rozbił talerz.
- Kurwa mać miałaś posprzątać ty stara kurwo.
Do sypialni wszedł o własnych siłach, lekko kołysząc się na boki, jego ubrania były brudne i niechlujnie założone. Zacisnęłam zęby. Zoey schowała się pod kołdrę. Szedł w naszym kierunku. 
- Mówiłem, że miałaś posprzątać. Patrz co przez ciebie zrobiłem. Lekko się chwiejąc udało mu się pokazać zakrwawione miejsce – O, a ty co tu robisz? Przypomniałaś sobie, że jesteś naszą córką-zniżył ton. Mówiąc plunął na podłogę. Był odpychający.
- Nadal jestem twoją córką, ale nie wiem, czy ty jesteś tym samym człowiekiem.
- Pierdole twoje mądrości życiowe, jesteś zakłamaną ździrą.
- Tylko jesteś w stanie mnie wyzywać? Tylko na to cię stać?
- Twój pierdolony talerz. Ty dziwko – zaczął krzyczeć tak głośno, ustępując z jednej nogi na drugą, że przechodnie na ulicy z pewnością to usłyszeli. Schylił się i zamachnął . Osłoniłam mamę, w konsekwencji jego ręka dopadła mojej szyi. Poczułam okropny ból i szczypanie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaczął śmiać. To było odrażające. Ledwo wyszedł z pokoju. Słyszałam jak Zoey płacze. Mama siedziała i patrzyła się w jeden punkt.
- Pozwól mi wziąć siostrę, niech ona na to nie patrzy.
Nie padła żadna odpowiedź.
-Zo spakuj najważniejsze rzeczy. Zamieszkasz ze mną. No dalej skarbie. Nie płacz. Przytuliłam ją mocno, lekko kołysząc. Jej płacz roznosił się na całe mieszkanie.
- Nie zo..s...ta..wi..e mamy – wyjąkała
-To tylko na jakiś czas, proszę cię nie utrudniaj
- Zoey idź się spakuj – usłyszałam stanowczy głos mamy i głośniejszy płacz siostry.
Poczułam wibrację telefonu. Dostałam wiadomość:
Hej tu Nadia. Co u ciebie? Może masz ochotę się spotkać?
Parsknęłam. Nagle jej się o mnie przypomniało. No tak Ann jej powiedziała, że byłam na zajęciach. Nie potrzebuję litości. Nie spotkam się z nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Facebook nie zając, nie ucieknie ;) , Blogger