sobota, 14 stycznia 2017

Krok pierwszy

Nie żyjemy po to, by istnieć
Wszystko jest niczym
Błądzimy, popełniamy błędy, ranimy
Wszystko po to, by w konsekwencji poczuć spełnienie
Proszę daj mi natchnienie
Czy to ma sens?
***
Anna
  Słabość jest jedyną wadą, której nie da się poprawić- powiedział kiedyś pewien filozof.Słabość może być szeroko pojmowana. Jedni nie będą mogli oprzeć się czekoladzie. Inni mogą mieć słabość do kobiet lub mężczyzn. Czasami słabość tkwi w nas pod postacią choroby. Kolejni zmuszeni są walce z nałogami. Choć uzależnienia bywają różne- od słodyczy, zakupocholizmu do narkomanii. Jednak każde z nich jest tak samo niszczące dla człowieka.                                                                                         Pragniemy jedynie wolności.                                              Można być po prostu słabym. Fizycznie i psychicznie. Każda sytuacja jest wtedy upadkiem. Niemożność radzenia sobie w najprostszej sytuacji obniża twoją samoocenę? Nie jesteś optymistą? Za szybko się poddajesz? Nie wiem, czy jesteś świadomy, ale wszystko zależy od ciebie. Ty jesteś panem swego życia. Jeżeli chcesz zmiany zadzwoń:345789009
-Co robisz?
-Nic- powiedziałam szybko zamykając laptop.
-No co tam czytałaś? Pokaż, bo zaraz przejdę do rękoczynów.
Parsknęłam śmiechem próbując uwolnić się od oprawcy. Jednak Tomas był silniejszy. Jedną ręką obrócił mnie i w niewiadomy sposób znalazłam się na jego barku głową do dołu.
- Eeeej krew mi zaleje mózg.
- Co ci zaleje?
- Jesteś idiotą.
Chłopak nie zważał na subtelną dygresję i podniósł ekran urządzenia.
- Co to jest?
-Zabłądziłam w sieci, nic ważnego.
- Z pewnością. Jedynie co do mnie przemawia w tym tekście to słabość do kobiet – powiedział i uśmiechnął się zawadiacko.
Czułam jak krew zalewała moją czaszkę, pewnie byłam już czerwona, ponadto brzuch wbijał mi się zbyt mocno w jego bark, a on bezczelnie żartował.
-Chcę już być na ziemi-bąknęłam
-Oh Ann co ja z tobą mam.
- Od razu lepiej- powiedziałam doznając rozkoszy wygody mojej kanapy.
- To teraz mów dlaczego masz ten dziwny fragment oznaczony gwiazdką na laptopie i nie mów, że przez przypadek dodałaś to do zakładek.
- Wyskoczyło mi to przypadkiem.
- Zapewne. Przejrzeć historię?
- Po prostu muszę zasięgnąć porady i tyle. Mają dobre opinie, a ja potrzebuje pomocy.
- Nic nie mówisz swoich o problemach.
-Bo się nimi nie interesujesz.
Zapadła cisza. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Jego duże brązowe oczy patrzyły na mnie z cieniem niezrozumienia. Po policzku popłynęły mi łzy. Nie mogłam wykrztusić słowa. Nienawidziłam tej bezradności. Nie potrafiłam uwolnić się od niego. Miał coś w sobie, coś co mnie intrygowało. Jednak nigdy nie zwierzałam mu się. Nie mówiłam o moich cierpieniach. Nie ma pojęcia, że kiedy chodziłam do liceum moi rodzice wzięli rozwód i kazali wybierać pomiędzy nimi. Zasrani egoiści. Nie zdaje sobie sprawy, że mój tata wcale nie zginął w wypadku samochodowym, tylko w wyniku bankructwa postanowił się zabić. Tak naprawdę Tomas mnie nie zna. Kocham w nim lekkość i to, że dla niego nic nie jest problemem, przeszkodą. Jego zapach wyczuwam na odległość. Jest jak magnetyzm. Nikt nie ma takich perfum jak on. Tylko czasem przypomina mi zwykłego dupka, który myśli tylko o swojej muskulaturze, swoim JA. Godzinami może opowiadać o sobie, co czasem bywa męczące. Nagle poczułam ciepło. Objął mnie i zaczął wycierać mi spadające po policzku łzy. Nasze usta zetknęły się.
- Wiesz, że jesteś dla mnie ważna- szepnął
Pocałował mnie tak, jak robi to najlepiej. Właśnie jeszcze to u niego uwielbiam. Całuje zabójczo. Następnie wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wszystko robił z wyczuciem. Rozpiął moją koszulę. Guziczek po guziczku. Dotykał delikatnie mojej skóry. Czułam jak przechodzą mi dreszcze. Tomas jest dla mnie jak narkotyk. Jest też odskocznią od nieuleczonych ran.                                         Jest dobry w łóżku.                                                                                                                                                       Chyba tylko tyle.                                                                                                                                                                               Wiedziałam, że nie powinnam dawać się rozbierać, że ta relacja nie ma sensu. Może lepiej powiedzieć mu to po seksie...
***
- Zerwałaś z nim?
- Tak.
- Jestem dumna!- wykrzyknęła Nadia- naprawdę tyle czekałam na to wydarzenie , trzeba to uczcić, jeszcze w jakim stylu to zrobiłaś, szacuneczek moja damo! – gadała i gadała i .... gadała. Jeśli miałabym zrobić listę umiejętności panny N to komunikacja i rozmowność, a raczej gadulstwo byłoby na pierwszym miejscu z dużym zapasem punktowym. Gdy jakiekolwiek wydarzenie sprawiało jej wielką ekscytację to ten walor podkreślała co najmniej cztery razy mocniej. Nie mniej jednak nie przeszkadzało mi to, a raczej bawiło.
-Daję wszystkie moje pieniądze, że ten palant nawet nie wie jaki jest powód zakończenia związku. Biedny Tomas zastanawia się pewnie, czy dobrał odpowiednią bieliznę, a raczej dobrą pozycję podczas tego i owego. Z pewnością to zaważyło o twojej decyzji, albo nie czekaj, to przez to, że napiął nieodpowiedni mięsień. Naprawdę nie wiem, czemu tak długo zwlekałaś z powiedzeniem tych magicznych słów: z nami koniec. Przecież jego penis jest większy od jego mózgu.
- Przestań, ty sarkastyczna bestio!
- No co taka prawda. Chcesz może kawy mrożonej? Wiem, że chcesz.
Uśmiechnęłam się lekko. Zawsze wie, czego mi trzeba.
-Podane, w twoim ulubionym kubku. Znalazłam go, jak robiłam porządki. Tak robiłam porządki, nie patrz się tak na mnie.
Obie zaśmiałyśmy się i przeszłyśmy do rozmów. Niekończących się rozmów. Czasem one naprawdę nie mają sensu .
- Mówię ci koty na pewno muszą mieć pokrewieństwo z zającami. Zobacz na te łapy. Wszystko na to wskazuje. To podłużny, wyrośnięty zając.
- Albo królik.
-Ewidentnie!
Z Nadią znamy się od gimnazjum. To dziwne, że nadal mamy taki dobry kontakt. Jest mi bardzo bliska. Przeżywała ze mną radosne chwile, ale i też te, które okazały się dla mnie zbyt wielkim ciosem. Z niektórymi wydarzeniami nadal się nie pogodziłam. Z nią było tak samo. Zawsze próbowałam jej pomóc. Towarzyszyłam jej w różnych etapach życia. No cóż znamy się, jak łyse konie. Istny mutualizm. Mieszkamy w tym samym mieście. Jest to nasz kochany Sztokholm. Dostałam się tutaj na studia i jestem na trzecim roku architektury. Mam pracę dorywczą w pobliskiej księgarni, koło mojego mieszkania, Nad z kolei projektuje ubrania i jest na swoich wymarzonym kierunku, pracuje u Pani Mgbery(ceniona szwaczka w mieście), która szkoli ją w robótkach ręcznych i uczy innych technik krawieckich.
- To teraz powiedz mi to co najważniejsze. – szepnęła.
- Nie rozumiem.
- Chcesz coś powiedzieć i odwlekasz, no dalej maleńka.
Westchnęłam
-Znalazłam w internecie spotkania, które prowadzi psycholog, animator pozytywnego myślenia, patrzenia obiektywnie na sytuacje, które nas w życiu spotykają. Ludzie powierzają mu swoje problemy, ale też dzielą się z innymi. Sprawdziłam i organizacja ma dobre opinie. Chyba spróbuję i pójdę.
-Troszkę takie kółko Anonimowych Alkoholików
-Weź!
-  A tak serio to, jeśli ci to ma pomóc, to czemu nie. Każda próba jest dobra. Gdyby ktoś potrafił uleczyć  twoje rany na zawsze  to gwarantuję mu sławę na resztę jego życia - Przerwała i westchnęła ciszej-  Oj uwierz mi, ile bym dała, żeby była znowu aktywną, pełną energii Ann.
- Bez przesady, nie jestem jakaś flegmatyczna i apatyczna.
- O nie nie! Tylko utraciłaś małą cząsteczkę wigoru. Zawsze cię było pełno, no nie tak jak mnie oczywiście, ale jednak w każdej sferze życia odnajdywałaś się.
- Teraz chyba nie umiem zaufać. Nie chcę kolejnych rozczarowań.
- Pamiętaj, że życie jest tylko jedno! Nie możesz żyć przeszłością.
- Wiem, ale to nie jest takie proste.
- Oj żabo, chodź do mnie.
Przytuliła mnie mocno i odgarnęła kosmyk moich włosów.
-Mama zawsze mówiła, że najlepszym lekarstwem jest miłość.
- Mówisz mi to w dniu, w którym zerwałam z chłopakiem, oh Nadzix– zaczęłam chichotać.
-Śmiej się, a taka jest prawda.
- Nie wątpię.
Do domu wracałam nocą przez park. Na ławce leżeli, a raczej już spali: kobieta i mężczyzna. Obok nich leżały torby. Było im zimno. A może mi się tylko wydawało. Na pewno ich lekarstwo zapobiegało doszczętnemu przemarznięciu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Facebook nie zając, nie ucieknie ;) , Blogger